Dlaczego mimo, że zmiany wydają się nam potrzebne i konieczne, a ich wdrożenie stosunkowo łatwe, tak trudno zmienić organizację i siebie. Jedną z barier zmian są paradygmaty. Bardziej interesuje mnie ujęcie paradygmatów w codziennej praktyce zarządzania niż paradygmaty jako założenia nauki o zarządzaniu – to dla Tych, którzy uznaliby że moje wywody nie oddają całości tematu.
Czy zatem jest paradygmat.
Jak podaje Słownik Języka Polskiego paradygmat to przyjęty sposób widzenia rzeczywistości w danej dziedzinie. Słownik Webstera podaje, że paradygmat rozumiany jest jako wzorzec postępowania. Oznacza również model, zespół norm, wzorców, reguł postępowania. Paradygmatem mogą być zarówno podzielane przez daną wspólnotę wartości, mechanizmy, pojęcia, zasady, jak i przyjęte przez daną wspólnotę wzorcowe podejście do jakiegoś zagadnienia.
Czy zatem paradygmaty są złe? Niekoniecznie. Pomagają nam w codziennym życiu i pracy. Powodują, że system zarządzania jest względnie stabilny. Możemy przewidywać pewne zachowania.
Prekursorem pojęcia paradygmatu był Thomas Kuhn i choć jego badania dotyczyły rozwoju nauki i badań naukowych, jego wnioski można odnieść do rzeczywistości zarządzania.
Kuhn stwierdził, że typowi naukowcy nie są obiektywnymi i niezależnymi myślicielami, a są konserwatystami, którzy godzą się z tym, czego ich nauczono i stosują tę naukę (wiedzę) do rozwiązywania problemów zgodnie z zasadami wyuczonej przez nich teorii. Większość z nich w istocie jedynie składa układanki, celując w odkrywaniu tego, co i tak już jest im znane – „Człowiek, który usiłuje rozwiązać problem zdefiniowany przez istniejącą wiedzę i technikę nie ma szerszych horyzontów. Wie on co chce osiągnąć, i w zgodzie z tym projektuje swoje narzędzia i kieruje swoimi myślami”. Jakże prawdziwe w odniesieniu do managerów. Tylko ”rezultat udanej twórczej pracy rozwiązującej problemy wywołane przez paradygmat stanowi postęp”. I w tym zdaniu tkwi sedno. Czasem obowiązujący paradygmat jest niewystarczający. Problem czy też wyzwanie, które staramy się rozwiązać na podstawie obowiązującego paradygmatu powoduje kolejne problemy lub przynosi marne efekty lub też angażuje zwiększone zasoby.
Przykład z życia. Mam dwa koty. Ponieważ przeprowadziłem się niedawno do nowego domu z mieszkania w bloku powstał problem bezpiecznego wypuszczania kotów do ogródka, tak aby nie uciekły zanim się nie przyzwyczają. Pozakrywane zostały wszystkie dziury w płocie. To było stosunkowo proste i tanie. Jednak powstał problem jak zabezpieczyć płot przed przeskakiwaniem nad nim kotów. Już widziałem ten projekt, ten nakład pracy i robotników demolujących ogródek przy zakładaniu daszku. Problem został rozwiązany prosto, tanio – koty zostały zaczipowane, dostały obróżki i otrzymały wolną rękę (czy też łapkę 😉 ) i same zdecydowały czy i kiedy chcą przeskoczyć płot – jeden do tej pory nie wyszedł poza ogródek. Kiedy wysłałem synowi zdjęcie drugiego kota na płocie, zapytał (wiedząc o naszych obawach): „Ale jak to tak?” Odpowiedziałem: „Zmieniliśmy paradygmat”. Tyle i aż tyle wystarczyło.
W większości przypadków paradygmaty pomagają nam w codziennym zarządzaniu. Pozwalają agregować dane i wyciągać wnioski. Ułatwiają podejmowanie decyzji. Czasem jednak stają się barierami poza które nie jesteśmy w stanie spojrzeć i wtedy decyzje, z punktu widzenia naszego paradygmatu organizacji właściwe, są katastrofalne w skutkach. Kuhn zaobserwował, że w codziennej pracy „jawnie lub skrycie rezygnujemy z poglądu, iż zmiany paradygmatów prowadzą naukowców i ich uczniów bliżej i coraz bliżej do prawdy”.
Rozwijajmy w sobie zatem otwartość na nowości. Sceptycznie podchodźmy do naszych dotychczasowych osiągnięć. Niech pojawiające się problemy będą inspiracją do nowego spojrzenia. Patrzmy poza granice naszego biznesu i powstające nisze bo być może tam rodzi się nowy paradygmat, z którym będzie nam dane się zmierzyć.
Thomas Kuhn „Struktura rewolucji naukowych”, PWN, Warszawa 1963.