„Naszym najcenniejszym zasobem są ludzie”. Spotykam się z takim elementem misji przedsiębiorstw praktycznie na każdym kroku. Czy rzeczywiście? Codzienna praktyka pokazuje, że jest inaczej. Jaka jest prawda w uznawaniu ludzi za istotny zasób firmy? Czy aby nie jest tak, że społeczna odpowiedzialność biznesu i wynikające z niej zasady dotyczące pracowników są często cyniczną i nieszczerą grą, pewną pozą pozwalającą na osiąganie założonych celów? Prawda jest taka, że niezależnie od pobudek i motywacji – ludzie i zarządzanie nimi stanowi największe wyzwanie zarządzania.
Henry Ford powiedział: „Zabierzcie mi cały majątek, tylko zostawcie mi moich ludzi, a ja odbuduję wszystko” z kolei A. Cornegie twierdził: „możecie zabrać mi moje pieniądze i fabryki, ale zostawcie mi moich sprzedawców, a w dwa lata wszystko odzyskam”. Tych dwóch gigantów biznesu i zarządzania z doświadczenia wiedziało, jaki istotni są ludzie w organizacji. Cytaty pochodzą sprzed bez mała 100 laty i nadal w tej kwestii niewiele się zmieniło. Temat zarządzania ludźmi, wpływania na nich, motywowania, wydobywania z nich co najlepsze przewija się praktycznie we wszystkich moich artykułach. Dlaczego? Ano dlatego, że jest to najtrudniejszy element pracy managera. O ile łatwiej jest policzyć jak poprawi się wydajność po zainstalowaniu nowej maszyny czy też zaprojektować i sparametryzować proces produkcyjny. O ile trudniej jest sprawić żeby rzeczywiście to zadziałało w taki sposób jak zaplanowaliśmy. Jeśli z zarządzania zdejmiemy całą przewidywalną i policzalną matematykę zostanie nieprzewidywalny element jakim są ludzie. Zarówno nasi pracownicy jak i klienci. Zadaniem managera jest utrzymywanie pracowników w firmie i wykorzystywanie ich. Nie w sposób niewolniczy. Chodzi mi bardziej o wykorzystywanie ich talentów, umiejętności, zaangażowania. Oczywiście bez nadmiernych i niepotrzebnych kosztów.
Jak to się dzieje jednak, że realizując dobrowolne programy redukcji zatrudnienia managerowie doprowadzają do sytuacji, że odchodzą pracownicy najlepiej wykwalifikowani (i do tego najbardziej mobilni)? W sytuacji zaś zwolnień przymusowych wywołanych sytuacją firmy pracę tracą ludzie twórczy, pełni wyobraźni, przewidujący i myślący o trwałych sukcesach firmy? A w sytuacji względnie stabilnej mamy problem ze wzrostem bo nie ma się na kim oprzeć bowiem osób, które mogłyby się zaangażować już nie ma w organizacji. Odpowiedzią są emocje. Zarówno pracowników jak i kierownictwa. Tak – człowiek to istota emocjonalna. Badania prowadzone o d wielu lat (niektóre z nich przytaczałem w poprzednich artykułach) dowodzą, że człowiek wcale nie jest tak racjonalną istotą, za jaką chciałby uchodzić. Nawet w biznesie, gdzie wydawałoby się, ze racjonalność to podstawa pracy, bywa różnie.
Codziennie targają nami skrajne emocje. Każda informacja, które do nas dociera, trafia na podłoże przygotowane z emocji. Całej historii, sytuacji, które miały miejsce, aspiracji, podobieństw oraz zaskoczeń. Tego nie da się zmienić. Managerowie, którzy mają tego świadomość i którzy potrafią to wykorzystać w swojej pracy odnoszą sukcesy wiedzą bowiem jak postępować z ludźmi. Można i trzeba nad tym pracować. Wypracowując w sobie umiejętności rozpoznawania emocji własnych i innych ludzi. Można też projektować i wspierać tworzenie środowiska, w którym będziemy unikać uświęconego czasem błogiego samozadowolenia, a będziemy wspierać twórczy ferment, ufność we własne siły pracowników, dyscyplinę wewnętrzną i zaufanie. Charles Schwob powiedział: „wolałbym, żeby fabryki moje się spaliły, niż żebym miał stracić moją organizację. Łatwiej jest odbudować zakłady, niż stworzyć zespół ludzi harmonijnie ze sobą współpracujących, którzy dążą do wytkniętego z góry i jasno określonego celu”.
Zakończę sentencją J. D. Rockefellera: „umiejętność postępowania z ludźmi jest takim samym towarem handlowym jak cukier czy kawa. I zapłacę za tę umiejętność więcej niż za jakąkolwiek inną pod słońcem.”