Dziś kilka myśli na temat reindustrializacji. Pojęcia cokolwiek nieznanego szerzej. Jednak ostatnio ukazało się kilka informacji, inicjatyw i artykułów na ten temat. Chciałbym bliżej przybliżyć pojęcie i skonfrontować je z rzeczywistością przedsiębiorców i managerów. Bezpośrednim impulsem do napisania niniejszego postu był artykuł Rafała Wosia pt. „Kamieni kupa, czyli co się stało z polskim przemysłem”, który ukazał się w ostatnim numerze (14) Polityki. Czym jest zatem reindustrializacja i czy to pojęcie, a raczej zjawisko ma wpływ na efektywność biznesu i organizacji.
Reindustrializacja to stopniowe przechodzenie w strukturze gałęziowej przemysłu od gałęzi kapitałochłonnych (tzn. o dużym zapotrzebowaniu na surowce, energię i siłę roboczą) do gałęzi „intelektualnie intensywnych”, wymagających dużego zaangażowania nauki i wysoko wykwalifikowanej kadry pracowników.
Mam wrażenie po lekturze różnych opracowań, komentarzy i artykułów, że nie do końca chodzi nam w Polsce o taką reindustrializację. Czy mamy wysoko wykwalifikowaną armię pracowników? Czy mamy zaangażowaną w przemysł naukę? Oczywiście wiem, że istnieją wyjątki ale tak na koniec dnia na palcach można policzyć wspólne przedsięwzięcia przemysłu i nauki. Myślę, że w przypadku Polski chodzi bardziej o ponowną industrializację naszego kraju. Od kilkunastu lat pracując z polskimi przedsiębiorcami zauważam niepokojąca tendencję. Firmy przemysłowe stają się coraz mniejsze. Istnieje bardzo niewiele firm przemysłowych zatrudniających więcej niż 1000 pracowników. Czy to źle? I tak i nie. Z punktu widzenia społeczeństwa to bardzo źle. Takie firmy dają stabilne zatrudnienie i są zdolne do tworzenia innowacji, a tym samym rozwoju umiejętności lokalnej siły roboczej. Z punku widzenia przedsiębiorcy wielkość firmy, to gdzie się ona znajduje, nie ma najmniejszego znaczenia. Liczy się zwrot z kapitału oraz bezpieczeństwo zwrotu z inwestycji. W dalszej kolejności: łatwość prowadzenia biznesu, przeszkody administracyjne, koszty związane z pracownikami i inwestycją. Przedsiębiorcy będą inwestować czy też reinwestować swoje dochody na danym rynku tylko wtedy kiedy będzie się to im opłacać, a przynajmniej nie będą dokładać (w porównaniu z innymi rynkami). Czy reindustrializacja może przynieść korzyści gospodarce i społeczeństwu? Liczne opracowania na które powołuje się Pan Rafał Woś w swoim artykule oraz opracowania Bussines Consulting Group, która jest uważana za jednego z propagatorów reindustrializacji jednoznacznie wskazują na pozytywne efekty dla gospodarki i społeczeństwa wynikające z reindustrializacji. Zatem dlaczego w naszym kraju tak trudno o zrozumienie mechanizmów funkcjonowania biznesu u władz rządowych i samorządowych. Już pozbyliśmy się państwowego przemysłu. Nasz produkt narodowy generują prywatni przedsiębiorcy. To oni dają pracę i płacą podatki. Czy tak trudno zrozumieć, że celem prywatnego przedsiębiorcy i inwestora (niezależnie od kraju pochodzenia) jest:
zarabiać dziś i w przyszłości
a więc takie prowadzenie biznesu, które pozwoli na osiąganie zysków obecnie oraz jego rozwój. Tyle albo aż tyle. Reindustrializacja czy też ponowna industrializacja będzie się odbywać tylko wtedy gdy zostaną stworzone odpowiednie warunki do podjęcia takich decyzji biznesowych. Tylko wtedy gdy cele władz i społeczeństwa będą zbieżne z celami przedsiębiorców.
A teraz pytanie. Zanim jednak je zadam wrzucę kamyczek do ogródka władz i samorządów. Tworzony bowiem ma być Rządowy program reindustrializacji Śląska (i Małopolski) . Ma być tworzony przy udziale samorządów i opierać się na perspektywicznych branżach. Pani Premier 7 stycznia powołała międzyresortowy zespół ds. wzmocnienia potencjału przemysłowego Śląska (i Małopolski), w skład którego wchodzi siedmiu wiceministrów (sic!). Rozpoczęto od spotkań z samorządowcami, które miało pozwolić zespołowi zebrać ich oczekiwania – wynikające m.in. z już istniejących strategii poszczególnych samorządów. Mają to być m.in. motoryzacja i technologie energetyczne, nowe materiały czy przetwórstwo zasobów. Powstać mają też m.in. lokalne parki przemysłowe. Brzmi pięknie.
I teraz obiecane pytanie:
Czy górnik dołowy obsłuży sterowaną numerycznie obrabiarkę lub stół sterujący? A co ma robić tysiące absolwentów zarządzania i marketingu? Albo inaczej zadam to pytanie, na które powinni sobie odpowiedzieć powyżsi wiceministrowie i samorządowcy? Jaka jest struktura szukających pracy obecnie i jaka będzie struktura szukających pracy za chwilę? Czy możemy i w jaki sposób podnieść (zmienić) kwalifikacje osób szukających pracy? I na jakie bariery w rozwoju przemysłu wskazują przedsiębiorcy? W jaki sposób władze zachcą polskich przedsiębiorców do inwestowania w Polsce, a nie szukania możliwości inwestycyjnych za granicą (np. w Chinach)? To oni tak naprawdę zadecydują czy reindustrializacja się powiedzie i w jakich kierunkach pójdzie (także geograficznych).
Na zakończenie pytania cokolwiek retoryczne. Jaka zatem nam jest potrzebna reindustrializacja? Ciekawy jestem na co położą nacisk władze? Czy powstanie konkretny plan? Czy będzie jawny? Czy poszczególne osoby (instytucje) będzie można rozliczyć z podjętych działań? Oby nie wyszło jak zawsze.