Majeutyka – 2500 lat coachingu?

Cóż nastały takie czasy, że każdy może być coachem, mentorem, trenerem, szkoleniowcem, mówcą motywacyjnym, konsultantem, ekspertem czy doradcą. Czasem jedna i ta sama osoba, w zależności od okoliczności i oczekiwań Klienta, przedstawia się  i spełnia wszystkie ww. funkcje.

Czy to źle? I dlaczego tak się dzieje?

To nie jest złe o ile praca z taką osobą przynosi korzyści dla Klienta.

Skąd zatem takie pomieszanie pojęć? Moim zdaniem z dwóch powodów. Pierwszy to brak w wiedzy u potencjalnych Klientów czym jest coaching, czym mentoring, a czym trening czy też szkolenie.

Dla porządku przytoczę tu definicję coachingu za Izbą Coachingu:

 „Coaching to metoda wspierania rozwoju realizowana w formie cyklu spotkań  pomiędzy coachem a klientem, podczas których coach, poprzez aktywne słuchanie, zadawanie pytań oraz stosowanie innych specyficznych narzędzi i zadań rozwojowych, towarzyszy klientowi w wyznaczaniu ważnych dla niego celów, odnajdywaniu wewnętrznych zasobów potrzebnych do ich realizacji oraz ustalaniu i wdrażaniu planów działań. Coaching może mieć formę pracy indywidualnej, z grupą lub zespołem.”

Jednak chciałem wam przekazać pewna prawdę. Klientów nie interesuje to  czym jest, a czym nie jest coaching.  I na koniec dnia nie powinno. Klientów interesują ich własne problemy. I jeżeli metoda, która może im pomóc rozwiązać te problemy nazywa się coaching to z niej skorzystają. Jeżeli  metoda która rozwiązywałaby ich problemy nazywałaby się mentoring to też by z niej skorzystali.

Drugi powód to poszukiwanie przez niektóre osoby szukające łatwego zarobku modnego i nośnego określenia na wydawałoby się (przy najmniej dla nich) łatwą i przyjemną pracę dzięki, której można całkiem sporo zarobić. Stąd nazywanie coachingiem najzwyklejszej hucpy. Przykłady przetoczyły się ostatnio przez Internet i prasę  – nie będę do nich wracać.

Czy bycie coachem zobowiązuje? Oczywiście tak.

Czy możliwe jest aby osoba, która pracuje jako coach stosowała inne zasady we współpracy z klientem a inne we współpracy ze współpracownikami? Wg mnie nie.

Jak pogodzić wymaganą i oczekiwaną od coacha pokorę jego agresywnym  marketingiem? To jest trudne. Dlatego to jest wymagający zawód i nie powinny do niego trafiać osoby nie mające do niego predyspozycji i szukające łatwej kariery.

Niestety oprócz przypadków opisywanych w prasie osobiście znam co najmniej dwóch (dyplomowanych) coachów, którzy nie poradzili sobie, nie tylko z pomocą swoim Klientom czy też współpracownikom (na pewno nie stali się oni przez to lepsi) ale również z relacjami z własnym otoczeniem (w tym biznesowym) pozostając w błędnym przekonaniu, że oni są najlepsi ,a to świat jest zły, tym gorzej dla świata.

Coach nie jest i nie powinien być wszechwiedzącym prorokiem. Jest tylko, albo aż, doświadczonym, przygotowanym do tego także psychologicznie i narzędziowo, przewodnikiem na drodze do osiągnięcia celu. Najlepiej aby ten cel był określony jako SMART. Oczywiście są Klienci, którzy oczekują gotowych, prostych rozwiązań ich problemów. Poszukują gotowców, które od jutra rozwiążą ich problemy. Oczywiście mają do tego prawo – ale coaching nie jest dla nich i uczciwy coach powinien ich o tym poinformować.

Podobnie jak z wieloma innymi narzędziami. Niektórym coaching pomaga, a niektórym nie. Głęboko wierzę w to, że mogę osiągnąć swoje cele. Ale wiem, że wymaga to pracy, dyscypliny i konsekwencji. A nie każdy ma ochotę na pracę, i dyscyplinę. I ma do tego prawo. Jednak przekonanie, że wszyscy możemy rozwijać się wedle jakiegoś jednego schematu, wedle jakichś prawd objawionych, krzywdzi ludzi i wpędza w niskie poczucie własnej wartości.

Skąd zatem taka popularność coachingu i innych „podobnych „metod”? Wg mnie z siły spotkania rozmowy, dyskusji  z innym człowiekiem. Od zarania dziejów ludzie szukali pomocy, ratunku i ukojenia w rozmowie z innym człowiekiem. Nawet doktor House potrzebuje swojego zespołu aby móc dojść do prawdy.

Opowiem wam o metodzie, która ma już prawie 2500 lat.

Żył kiedyś filozof Sokrates. Uważał on, że sam nie posiada wiedzy, nie mógł jej więc nauczać w tradycyjny sposób. Starał się natomiast wspólnie z uczniami i dyskutantami do niej dotrzeć. Dyskusja taka nie miała polegać na zbijaniu argumentów i przekonywaniu, lecz wydobywaniu wiedzy nieuświadomionej czy niejasno przeczuwanej.

Sokrates sądził, iż każdy człowiek nosi w sobie prawdziwą wiedzę, której nie jest świadomy. Zadaniem natomiast  nauczyciela jest ją z ucznia wydobyć za pomocą odpowiednio dobranych pytań, podobnie jak zadaniem położnej (gr. maía) jest pomóc w porodzie. Maieutyka czyli metoda sokratejska, jest zatem sztuką dochodzenia do prawdy.

Sokrates nie uważał się za mędrca ani uczonego, czy też, nauczyciela mądrości. Jeżeli uważał się za mądrzejszego od innych, i takim ogłosił go bóg ustami wyroczni delfickej, to dlatego, że był tej niewiedzy świadomy. On jeden „wiedział, że nic nie wie”, podczas gdy inni, naprawdę nic nie wiedząc, udawali przed światem, że coś wiedzą. Sokrates uważał że jeżeli może czegoś uczyć innych, to tylko uświadamiania sobie własnej niewiedzy. I to właśnie uważał za swoją misję. Niestety tak jak położna pomaga tylko kobietom ciężarnym tak i on może pomóc tylko tym, w których drzemie ukryta nieuświadomiona wiedza, tym którzy noszą w sobie jakąś myśl zdrową i prawdziwą. Dla tych, którzy takiej mądrości nie posiadali Sokrates stosował ironię i metodę elenktyczną, czyli metodę zbijania polegającą na oczyszczeniu umysłu z prawd pozornych. Przyjmując początkowo postawę aprobaty do udzielonej mu odpowiedzi i krok za krokiem wykazując jej słabe strony, zmuszając przeciwnika do wprowadzenia korekt zmieniających sens jego wypowiedzi obserwuje jak przeciwnik traci pewność siebie i broni się coraz gorzej, a każda kolejna propozycja zostaje przez Sokratesa doprowadzona do absurdu, a tym samym pozwala mu dowieść, że przeciwnik nic nie wie.

Czyż nie widzicie w tych metodach podobieństw do coachingu? Ja widzę bardzo wiele. Może zatem zamiast szukać wydumanych nazw i narzędzi warto porozmawiać z kimś kto nas poprowadzi i będzie naszym Nauczycielem. I uzupełnić wiedzę, z zakresu filozofii.